Czasy mamy teraz ciężkie. Większość z nas lubi pizzę, czekoladę i chipsy i mamy tego wszędzie pod dostatkiem. Mamy również okrutne wyrzuty sumienia, kiedy znowu zjemy ich więcej, niż było zaplanowane. Na następny dzień, więc karzemy się ciężkim treningiem lub dodatkowymi restrykcjami dietetycznymi. Ogólnie przez cały tydzień jemy jedzenie mdłe i bez smaku, żeby w weekend najeść się wspaniałości z fast foodowego stołu.
Jak zacząć jeść tak, żeby było smacznie, ale żebyśmy nie musieli niczego żałować?
- Po pierwsze: stosuj zasadę 80/20. Czyli 80% twoich posiłków niech będzie zdrowych, a 20% zostaw sobie na Twoje ulubione, ale niekoniecznie mieszczące się pod szyldem „zdrowe” produkty.
- Po drugie: staraj się, aby przynajmniej 2 posiłki jeść uważnie. Niech ten posiłek będzie celebrowany. Jesz zwykłą sałatkę z kurczakiem? Nałóż ją na ładną miskę, usiądź przy stole i wyłącz telefon. Skup się na smaku tej sałatki, jedz powoli. Nie tylko dlatego, że sygnał z żołądka do mózgu idzie przez 20 minut. Także dlatego, że powolne jedzenie i dokładne przeżuwanie pokarmów ma wpływ na ich trawienie.
W zależności od tego, jakie produkty lubisz jeść, staraj się wpleść je w codzienną dietę. Warto to robić, żeby w czasie kryzysu nie rzucić się na nie i na przykład nie zjeść całej paczki ciastek. Jedno ciastko po zdrowym obiedzie, lub kilka kostek czekolady (nie cała tabliczka!) nie popsują Twojej figury, a pozytywnie wpłyną na Twoją głowę.
Zasadniczo polecam unikać kategoryzowania jedzenia na złe i dobre. Takie, za które musimy się ukarać i takie za które damy sobie nagrodę, ponieważ może to doprowadzić do złej relacji z jedzeniem, a w najgorszym wypadku do zaburzeń odżywiania.
W skrócie — jedz to, co lubisz. Pod warunkiem, że w większości będą to wybory, które będą miały pozytywny wpływ na Twoje zdrowie. Od czasu do czasu wrzuć na luz i zjedz coś, co lubisz.
Autor artykułu: Ania Gorczyńska